Będzie dwóch oficerów rowerowych w Krakowie. Zgłoś się!Długo Kraków czekał na swojego oficera rowerowego, i od razu będzie miał dwóch. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu właśnie poszukuje kandydatów. Pytanie tylko: skoro oficer rowerowy to urzędnik, czy będzie dla cyklistów wiarygodny?
Słup oświetleniowy na środku ścieżki rowerowej? Taki "cud" zdarzył się kiedyś w Krakowie. Słup stał się symbolem urzędniczej nieporadności i dowodem, że miasto nie ma żadnego systemu kontroli nad powstającą infrastrukturą rowerową (mimo obowiązkowych audytów rowerowych).
Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Elbląg, Bydgoszcz, Opole, Gdynia, Szczecin,
Rzeszów, Łódź -
te miasta mają już oficerów rowerowych. Wrocław nawet od 2007 roku, wtedy właśnie utworzono w tym mieście sekcję ds. rozwoju ruchu rowerowego. A Kraków czekał, choć nasze miasto było jednym z pierwszych w Polsce, które zaczęło realizować politykę rowerową. To w Krakowie powstał pierwszy kontrapas, to u nas budowano najwięcej tras rowerowych (krótkotrwały trend, niestety) i to tutaj uruchomiono pierwszą miejską wypożyczalnię rowerów (choć potem zaczęły się z nią problemy).
Specjalista i inspektor
- Niedawno w ZIKiT stworzyliśmy oddzielny zespół, który zajmuje się tylko i wyłącznie tematyką rowerową. Teraz chcemy wzmocnić go o dwie osoby, które będą już bezpośrednio odpowiadać za politykę rowerową miasta - tłumaczy Piotr Hamarnik z ZIKiT. - To zupełnie nowe podejście do tego tematu. Będą zajmować się nim ci, którzy mają sensowną wiedzę i doświadczenie, a do tego serce do rowerów.
ZIKiT poszukuje dwóch oficerów rowerowych. Oczywiście nazwa stanowisk jest inna - specjalista i inspektor w zespole utrzymania nieruchomości. Ale obaj będą zajmować się tym, czym oficerowie rowerowi w innych miastach. Specjalista ma "kontrolować stan techniczny i oznakowanie tras rowerowych, zlecać ich naprawę, prowadzić dokumentację dotyczącą stanu technicznego ścieżek i przygotowywać wnioski budżetowe o środki na ich utrzymanie oraz oznakowanie". Zadania inspektora to m.in. prowadzenie rozmów i konsultacji ze środowiskami rowerowymi, udział w zespole ds. audytu, a także "udział w promowaniu rozwoju ruchu rowerowego".
ZIKiT chciałby, żeby przyszli oficerowie wywodzili się ze środowisk rowerowych, czyli znali problemy cyklistów, mieli ciekawe pomysły na ich rozwiązanie, a przede wszystkim - sami jeździli na rowerach (Wrocław postawił warunek: oficer na rowerze jeździ codziennie!).
Za pensję urzędniczą
- Od razu dwóch? Biję brawo, gratuluję i trzymam kciuki - mówi Daniel Chojnacki, oficer rowerowy z Wrocławia. - Dobry pomysł, żeby podzielić kompetencje, ponieważ obowiązków i tematów jest ogrom; jedna osoba by sobie nie poradziła. No właśnie, ogrom pracy, a efektów wszyscy będą spodziewać się natychmiast; przestrzegam przed tym. Dałbym oficerom rowerowym rok na rozruch, oni muszą przedrzeć się najpierw przez urzędnicze struktury.
Jakie warunki, poza miłością do rowerów, powinni spełniać kandydaci na oficerów? Przede wszystkim znajomość tematu, prawa ruchu drogowego i prawa budowlanego; umiejętność negocjacji i medialność. Dobrze by było, gdyby oficer odpowiedzialny za sprawy techniczne był inżynierem. Pensja? Urzędnicza.
No właśnie - pensja urzędnicza... Czy oficer zatrudniony przez miasto będzie dla cyklistów wiarygodny? - Nie mamy takich wątpliwości, już nie. Stworzenie stanowiska oficera rowerowego to nasz sukces - przekonuje Małgorzata Małochleb ze stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów.
Agresja już była
- Jeszcze do niedawna o wielu decyzjach i planach dowiadywaliśmy ostatni, teraz z pewnością tak nie będzie. Nie oczekujemy, że oficer będzie agresywnie walczyć o interesy cyklistów, to byłby błąd, agresja już była i przez nią straciliśmy parę lat. Urzędnicy nie chcieli z nami rozmawiać, a my z nimi; zwykła głupota. Dziś nie tylko ze sobą rozmawiamy, ale wspólnie podejmujemy decyzje. Podsumowując: niezależnie od tego, kto zostanie oficerem rowerowym, zawsze będzie to jednak nasz człowiek w urzędzie, rowerzysta.
- Jestem pewien, że kiedy zaczynałem swoją pracę, podejście urzędników było takie: zasypiemy go papierami i nie wygrzebie się z nich. Wygrzebałem się - dodaje Chojnacki. - Wątpliwości środowisk rowerowych są zrozumiałe, ale proszę pomyśleć, że takie same będą mieć urzędnicy: płacimy komuś, kto nie do końca stoi po naszej stronie. Mam jedną radę: lepiej mieć wroga u siebie, niż naprzeciw.
Wniosek: krakowscy urzędnicy i krakowscy rowerzyści to nigdy nie było małżeństwo z miłości. Ale może być z rozsądku.
Cały tekst:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425, ... Zglos.html